niedziela, 24 września 2017

Rzym - miasto, które nigdy nie zasypia.


Rzym, ach Rzym. Myśląc o tym miejscu chyba zawsze będę wzdychać z nostalgią. To miasto, które kojarzy mi się z przygaszonymi filtrami na zdjęciach, z dżemem na śniadanie, chaosem na chodnikach, pysznym cappuccino i ogólnie panującym luzem. To miasto, w którym miesza się sacrum i profanum. Historia świętości i rozpusty. Wydaje mi się, że ten niezwykły mix świetnie ukazuję, jeden z moich ulubionych filmów, nagrodzony oscarem ,,Wielkie Piękno". Jeśli nie widzieliście to polecam.

Przyjeżdżając do Rzymu, możecie być pewni, że historię będziecie mogli wręcz dotknąć, powąchać a czasem nawet się o nią potknąć. Kiedy byliśmy tam w 2013 roku akurat budowali trzecią nitkę metra i co rusz robotnicy natrafiali na dawne ślady starożytnego Cesarstwa. To niesamowite, że prawie wszystko, co nas tam otacza to zabytki, a każdy kościół to swoista galeria sztuki, gdzie zobaczymy prace takich artystów jak Bernini, Caravaggio, Michał Anioł, czy Raphael. No właśnie kościoły... w Rzymie jest ich wiele, są piękne i koniecznie trzeba przynajmniej do kilku zajrzeć, warto przy tym pamiętać o odpowiednim stroju (szczególnie latem). Panowie długie spodnie, Panie zakryte ramiona i spódnica przynajmniej do kolan ewentualnie również spodnie. Ostrzegam, że jest to skwapliwie respektowane, zwłaszcza w Bazylice św. Piotra. Ja sobie radziłam z tym za pomocą lekkiej chustki. Miałam ją zawsze przy sobie, a kiedy wchodziliśmy do kościoła, obwiązywałam ją wokół pasa i spodenki nie stanowiły już problemu. ;)


Odległości od poszczególnych zabytków są niewielkie, także poza dojazdem i powrotem do hotelu raczej nie ma sensu korzystać z komunikacji miejskiej. Zresztą chodząc od punktu A do punktu B zobaczymy więcej miasta, a chyba o to chodzi. :) My z naszego włoskiego mieszkanka Pietra do zabytkowego centrum dojeżdżaliśmy około 10 minut tramwajem, wracaliśmy już autobusem z Placu Weneckiego, gdzie znajduje się węzeł komunikacyjny. Takim lekkim szokiem kulturowym był dla nas niewątpliwie brak rozkładu jazdy na przystankach. Podane były jedynie godziny pierwszego i ostatniego kursu w danym dniu. Dla naszego ograniczonego przez punktualność i terminy umysłu było to trochę trudne, ale do wszystkiego można się przyzwyczaić. Zresztą kto by się spieszył będąc na wakacjach?

Drugą niewątpliwie ułatwiającą życie sprawą jest woda. W całym mieście, co parę metrów można natrafić na krany z wodą pitną. My kupiliśmy sobie na początku butelkę  2 l, którą później uzupełnialiśmy już wodą ze studni miejskiej. Jest to duża oszczędność pieniędzy, bo latem przy takiej wysokiej temperaturze pić się chce co chwile. To było miłe zaskoczenie w przeciwieństwie do cen jedzenia. Dla przeciętnego polskiego turysty 10 Euro za makaron w restauracji to będzie niemała kwota, dla nas biednych studentów była. Cena pizzy podobna. Rozwiązaliśmy ten problem robiąc sobie na drogę kanapki w naszym mieszkaniu, ewentualnie czasem wstąpiliśmy do McDonalda. Jednak nie moglibyśmy być we Włoszech i nie zjeść pizzy... W tym celu udaliśmy się na Zatybrze, gdzie ceny są już nieco niższe (może dlatego, że w czasach starożytnych była to dzielnica zamieszkiwana przez najuboższych? ).  Tam jak miejscowi, kupiliśmy sobie pizze na wynos, siedliśmy na krawężniku i zjedliśmy ze smakiem. :)


Będąc w Rzymie musicie być przygotowani na tłumy ludzi. Także do każdego muzeum lub większego zabytku czeka was stanie w kolejce. W akcie desperacji nie dajcie się namówić na kupno biletu od jakiegoś pośrednika bo 1. możecie w ogóle na niego nie wejść, po 2. jest droższy od biletu w kasie. My trochę postaliśmy, ale jak dla mnie bez tragedii. Najbardziej chyba tłum ludzi denerwował mnie przy Fontannie Di Frevi. Ani zrobić sobie zdjęcia, ani usiąść. Wszyscy obijają się o siebie, no cóż taki urok turystycznych miejsc. Podobno też w Rzymie na każdym kroku mogą Cię okraść. My na takie extremum wyglądamy chyba zbyt biednie haha.


Uwielbiam Rzym, jest w nim coś, co trudno opisać. Jakaś ulotność chwili. Wszystko, co nas otacza jest takie stare, że nasze życie jest zaledwie maleńkim punkcikiem na linii czasu. Poza tym ciągłe obcowanie ze sztuką (o ile potrafimy ją docenić) sprawia, że jesteśmy jakby obok doczesności. Ten cały włoski rozgardiasz w murach kościołów i muzeów niknie.  Dobra, kończę już tę notkę bo popłynęłam... Zacytuję jeszcze tylko jednego z najbardziej znanych Rzymian - Gajusza Juliusza Cezara „Przybyłem, zobaczyłem, zwyciężyłem!” :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz