wtorek, 22 listopada 2016

Niemcy - Frankfurt nad Menem warty odwiedzenia?

Już na początku naszej podróży do tej jednej z najważniejszych metropolii finansowych świata, mój pech mnie nie porzucił. W połowie drogi naszym nowoczesnym pociągiem, musiałam ruszyć w poszukiwaniu toalety. Ta nie znajdowała się w ustronnym miejscu jak to mają w zwyczaju nasze rodzime wagony PKP, ale na środku przedziału. Niczym nie zrażona weszłam do kabiny przypominającej raczej statek kosmiczny niż zwykłą toaletę. Ku mojemu kolejnemu zaskoczeniu nie było klamki, zamka, sznurka, niczego czym można by zabezpieczyć wejście do środka. Z boku dostrzegłam jedynie parę przycisków i drogą dedukcji wcisnęłam, ten z namalowana kłódką. Kiedy jednak wygodnie zajęłam pozycję, drzwi rozsunęły się i zobaczyłam w nich naszą niemiecką nauczycielkę. Siedziałam tak ze spuszczonymi spodniami na widoku współpasażerów, a ona nerwowo zasłaniała mnie swoim ciałem i wciskała guzik. Drzwi zasunęły się, ale mi wcale nie zrobiło się lepiej. Wiedziałam, że przecież muszę zaraz wyjść. Stałam tak jeszcze chwilę, po czy otworzyłam drzwi i jak najszybszym krokiem, przemknęłam przez przedział. Pani Frau omijała mnie już do końca wymiany haha.

Centrum biznesowe


A wracając do miasta. Frankfurt nad Menem według mnie nie jest miejscem, które koniecznie trzeba odwiedzić będąc w Niemczech, ale na pewno jest warte poświęcenia mu chociaż jednego dnia lub najlepiej całego weekendu! Zastanawiacie się zapewne dlaczego? A choćby dlatego, że to tętniący życiem, ogromny ośrodek bankowo-finansowo-handlowy o dużym znaczeniu, nie tylko dla Niemiec ale i dla całej Europy. Centrum, w którym mieści się wiele szklanych drapaczy chmur przypomina nowojorski Manhattan, a jeden ze stojących tam budynków należy do samego Europejskiego Banku Centralnego!

Za największą atrakcję centrum można uznać wjazd windą na szczyt budynku Main Tower. Wieżowiec ma 240 metrów wysokości i 63 piętra (część z nich jest pod ziemią). Jest to czwarty pod względem wysokości budynek zarówno Frankfurtu nad Menem, jak też całych Niemiec. Z góry możemy podziwiać panoramę całego miasta i okolic. W tym miejscu jest to na pewno atrakcja must see. ;) Cena biletu wynosi 6.50 EURO

sobota, 19 listopada 2016

Schüleraustausch - polsko-niemieckie różnice.


Przyznaję, że nie bardzo wiem jak ugryźć ten temat, żeby nie rzucać stereotypami. Bo co mogą oznaczać różnice kulturowe? W końcu nawet każdy Polak jest inny. Nie będę się tu również skupiać na odmiennej mentalności Niemców i Polaków, ponieważ za krótko tam byłam i za mało widziałam. Pragnę podzielić się z Wami tylko tym, co zdążyłam zaobserwować. Ponadto sytuacje przytoczone tu przeze mnie będą dotyczyć również pobytu Niemców w Polsce.

Ogólnie nie było mi trudno złapać wspólny język z Niemcami. Rozmawialiśmy na wiele tematów, chociaż czasem zdarzały się drobne nieporozumienia. Nie wiem również, jaka jest różnica wiedzy na tematy historyczne i kulturowe między starszymi i młodszymi, bo czasami odnosiłam wrażenie, że spora. Tak jak wtedy, kiedy po obiedzie siedzieliśmy całą rodziną i opowiadałam im trochę o Polsce (na tyle, na ile pozwalały moje umiejętności językowe). Padło pytanie o Gdańsk. Powiedziałam im, że miasto całkiem długo było pod panowaniem niemieckim i architektura starej części miasta przypomina tę niemiecką. Claudia zapytała mnie, czy mieszkający tam ludzie mówią po niemiecku. Odpowiedziałam, że nie, bo niby dlaczego? A ona oburzyła się (w sumie do tej pory nie wiem o co), że to miasto tak długo było niemieckie, że mieszkańcy powinni mówić po niemiecku. Nie będę ukrywać, że byłam dość mocno zaskoczona takim twierdzeniem no i trochę się zdenerwowałam. ;) Tata załagodził sytuację, ale po tej historii już nie wspominałam nic o niemieckiej przeszłości Wrocławia czy Górnego Śląska.

poniedziałek, 14 listopada 2016

Schüleraustausch - Polacy w Niemczech


W tej części chciałabym poruszyć temat Polaków mieszkających na stałe w Niemczech. Podczas wymiany spotkałam ich kilku, ale przytoczę Wam tylko jedną historię.
Moja niemiecka rodzina chcąc sprawić mi przyjemność zaprosiła do siebie Tomka, polskiego kolegę najmłodszego syna. Sama nie wiedziałam, co o tym myśleć.
Tomek zjawił się na kolacji. Standardowo zasiedliśmy wspólnie do stołu i po modlitwie zapadła wyczekująca cisza. Rodzina patrzyła na nas w napięciu, kiedy zaczniemy rozmawiać po polsku. Widząc, że chłopak nie za bardzo się do tego garnie odezwałam się pierwsza. Zapytałam go o jakieś głupoty w stylu ,,co słychać?" i ,,jak długo mieszka w Niemczech?". Odpowiadał niezbyt chętnie, więc kiedy uznałam, że spełniliśmy swój obowiązek przeszliśmy na niemiecki.

wtorek, 8 listopada 2016

Schüleraustausch - wymiana szkolna

Czy mieliście kiedyś marzenie, które bardzo, bardzo, bardzo chcieliście zrealizować? Ja miałam i był nim wyjazd do Niemiec. Niby nic szczególnego, bo przecież blisko i jakoś tak mało egzotycznie...Coś jednak pchało mnie mocno w tamte rejony. Była to moja miłość i prawdziwe uwielbienie dla języka niemieckiego. Już po pierwszym kontakcie na lekcji w podstawówce, straciłam dla niego głowę. W gimnazjum przeobraziło się to wręcz w prawdziwą obsesję: niemiecka telewizja, niemieckie filmy, książki, niemiecka piłka nożna (Bayern Monachium yeah!), nałogowe słuchanie niemieckiej muzyki, rozmawianie z niemieckimi dziwakami na skypie. Miałam nawet koszulkę z niemiecką flagą na piersi, w której uwielbiałam chodzić na lekcje angielskiego haha. Do dziś pamiętam ćwiczenia w domu z ołówkiem pod językiem, żeby złapać akcent. :) Wszyscy zachodzili w głowę jak można słuchać tego okropnego ,,szczebiotania", a dla mnie był to miód na uszy. Zresztą do dziś, kiedy słyszę niemiecki przechodzi mnie przyjemny dreszcz. Przyszłość wiązałam również tylko z germanistyką, co w moim przypadku wydawało się dosyć przewidywalne. Jak plany mogą się pokrzyżować, wiedzą ci, co trafili na ,,cudownych" pedagogów z prawdziwą misją (ironia off). W liceum moja nauczycielka nie podzielała jednak mojej pasji, a jej metod nauczania nawet nie będę komentować.  Na każdym kroku gasiła mój (i nie tylko mój) zapał, aż w końcu się poddałam. Lekcje niemieckiego zaczęły mnie denerwować i straciłam już jakiekolwiek chęci na indywidualną naukę. I tak umiera miłość. Ale proszę jeszcze nie wyciągać chusteczek i nie płakać nad moim losem. Na horyzoncie pojawiła się możliwość wyjazdu na wymianę szkolną do Niemiec. Przeszkodę stanowili niezbyt mi przychylna nauczycielka i rodzice (bo w końcu wymiana polegała również na przyjeździe po roku do Polski mojego niemieckiego kolegi). Jednak moja zawziętość w tym temacie sprawiła, że w końcu wszyscy wyrazili zgodę no i w drogę.

Moja nowa niemiecka rodzina

Pośrodku dom, w którym mieszkałam