niedziela, 11 czerwca 2017

Jak pierniczyć to tylko w Toruniu!


Wiadomo, że jak Toruń to i piernik. To prawda tak oczywista, że nawet nie ma co tego tłumaczyć. Piernik w Toruniu wypiekany jest już od 700 lat! Ówczesne cechy rzemieślnicze zazdrośnie strzegły swoich receptur. Do tego stopnia, że piernikarze niechętnie zdradzali je nawet swoim pracownikom. Ich sława wykraczała daleko poza granicę państwa, a jedyną realną konkurencję stanowiły pierniki z Norymbergi.

Choć producentów pierników na toruńskim rynku nigdy nie brakowało, on sam dość długo był towarem ekskluzywnym. Traktowanym jako sztuka rzemiosła artystycznego, wręczana jako podarki królom i bogatym patrycjuszom. Pierniki wówczas były pięknie ozdabiane, o wymyślnych kształtach, malowane i pozłacane.


Piernik to jednak nie tylko słodycz. Na przełomie wieków pełnił wiele funkcji. Był zarówno zakąską do wódki (stąd popularna fraszka: „Kto nie pija gorzałki i od niej umyka, ten nie godzien słodkiego kosztować piernika”), wykorzystywano go jako suchar wojskowy, który można było przechowywać przez długi czas dzięki konserwującym właściwościom miodu jak i lekarstwem, ponieważ dzięki zawartości ostrych przypraw pobudzał trawienie.

Fanem toruńskiego piernika był sam Fryderyk Chopin, który w 1825 roku tak o nich pisał w liście do swojego przyjaciela: ,,To jest wszystko co Ci o Toruniu napisać jestem w stanie, może więcej opowiem, ale to tylko Ci napiszę, iż największą impresję czyli alias wrażenie, pierniki na mnie uczyniły. Widziałem ja prawda, i całą fortyfikację ze wszystkich stron miasta, ze wszystkimi szczegółami, widziałem sławną machinę do przenoszenia piasku z jednego miejsca na drugie, (...) prócz tego kościoły gotyckiej budowy,(...), z których jeden w 1231 r. zbudowany. Widziałem wieżę pochyłą, ratusz sławny,(...).To wszystko jednak nie przechodzi pierników, oj pierników z których jeden posłałem do Warszawy."

Ja muszę przyznać, że fanką piernika nigdy nie byłam, dopóki nie spróbowałam tego wypiekanego po części przeze mnie samą w Żywym Muzeum Piernika, prawdziwy rarytas mniaam. Nie mogę więc tutaj nie wspomnieć o tym miejscu w paru słowach.

Chętnych do odwiedzenia muzeum jest wielu, dlatego najlepiej zarezerwować bilet wcześniej przez internet. My umówione wejście mieliśmy na godzinę 17. Niestety poczekalnia, jeśli tak można nazwać pomieszczenie na dole, jest dość mała więc trochę cisnęliśmy się wszyscy razem. Zastanawialiśmy się również z Marcinem, co to będzie, bo muzeum jest polecane zwłaszcza dzieciom i wśród nas była ich całkiem spora reprezentacja. Jednak nie ma co się obawiać, bo jak się przekonaliśmy, forma pokazu trafi do osoby w każdym wieku.:)

Niesamowita dla mnie była cała otoczka wokół muzeum. Wszyscy pracownicy byli ucharakteryzowani na osoby wyjęte prosto ze średniowiecza. Oprócz strojów, wrażenie wywarł na mnie również używany przez nich język staropolski, opanowany wręcz do perfekcji. Możecie być pewni, że ,,białogłowa" padnie tu nie raz ;)

Na początku pokazu ustawiliśmy się wszyscy wkoło, a średniowieczna wiedźma (nie mylić z czarownicą!) przybliżyła nam sztukę wypiekania pierników. Po chwili pojawił się jej towarzysz pokazując wszystkim, oczywiście przy pomocy ,,ochotników" jak przyrządzić ciasto na pierniki. ;) Po tym niedługim pokazie, każdy zajął miejsce przy drewnianym stole, gdzie już sam mógł wyrobić swój piernikowy specjał. 

Drugą częścią atrakcji był pokaz maszyn XIX/XX wieku do wyrobu i pieczenia pierników. Tu nawet Marcin został osobiście zaangażowany do obsługi jednego ze sprzętów hehe. Muszę przyznać, że zanim wyszliśmy z muzeum zjadłam już połowę mojego słodko-pieprznego wyrobu. Miałam niemałe wyrzuty sumienia, ponieważ nie zalecano spożycia dopóki piernik nie ostygnie... a ja cóż, nie mogłam się opanować. :D



Podsumowując wyjazd zaliczam jak najbardziej do udanych. Uwielbiam odkrywać Polskę, bo jest niesamowicie ciekawa i różnorodna. Właśnie Toruń był moim odkryciem i mam nadzieję, że waszym również będzie. :) A co do pierników, to polecam skosztować nie gdzie indziej jak tylko w  Żywym Muzeum Piernika.


2 komentarze:

  1. Mniam brzmi smacznie, szkoda że nie miałam czasu odwiedzić tego muzeum będąc ostatnio w Toruniu. Następnym razem nie ma innej opcji! ;-) Chociaż kucharka ze mnie żadna hihi

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie trzeba specjalnych umiejętności (patrz na mnie hehe), żeby upiec dobry pierniczek w tym muzeum. Polecam! :)

    OdpowiedzUsuń